4 października 2007

"DZIADY" A.Mickiewicz - streszczenie

Dziady cz.III

PROLOG

Akcja tej czesci dramatu rozgrywala sie na Litwie w Wilnie. Byla poprzedzona trzema cytatami z Biblii:
1."A strzezcie sie ludzi, albowiem was beda wydawac do siedzacej rady i w boznicach swoich was biczowac beda"
2."I bedziecie w nienawisci u wszystkich dla imienia mego"
3."Ale kto wytrwa do konca, ten bedzie zbawiony"

Prolog zaczyna sie od wypowiedzi Aniola Stroza, ktory strzegl wiezniow od:

"pokusy i przygody (...)
od zarazy i owadow"

Jednak Aniol mial trudne zadanie, poniewaz nieraz brzydla mu dusza wieznia. Skarzyl sie tez, ze jego nauka nie byla sluchana. Bal sie jednak, powrocic do nieba w obawie, ze spotka tam matke nieszczesliwego czlowieka. Gdy wiezien budzil sie, Aniol wyglaszal monolog na temat snu:

"A sen? - ach, ten swiat cichy, gluchy, tajemniczy,
Zycie duszy, czyz nie jest warte badan ludzi?"

Aniol nie zgadzal sie z pogladami medrcow, ktorzy twierdzili, ze sen jest tylko przypominaniem wydarzen z rzeczywistosci. Jednak wiezien zaprzeczal:
"Precej dzien bedzie noca, rozkosz bedzie kaznia,
Niz sen bedzie pamiecia, mara wyobraznia."

Nastepnie zapadl w sen, podczas ktorego ukazaly mu sie duchy nocne, ktore zapewnily, ze wiezien nalezy do nich, dopoki spi. Tymi slowami rozpoczeli walke o panowanie nad myslami wieznia. Wkrotce jednak obudzil sie i oznajmil:
"Mam byc wolny - tak (...)
Zywy, zostane dla mej ojczyzny umarly,
I mysl lgnie zamknieta w duszy mojej cieniu
Jako diament w brudnym zawarty kamieniu"

Slowa oznaczaly, ze Gustaw, bo tak mial na imie wiezien, czul sie nie rozumiany przez innych. W tym momencie przemienil sie w Konrada, co zapisal na kamieniu.




DEDYKACJA

Poswiecona zostala Janowi Sobolewskiemu, Cyprianowi Daszkiewiczowi, Feliksowi Kólakowskiemu. Autor nazywal ich "spoluczniami", "spolwygnancami" i "spolwiezniami". Mowil o tym, ze byli przesladowani za milosc do ojczyzny i zmarli z tej tesknoty do niej w Archangielsku, Moskwie i Petersburgu. Poeta nazwal ich meczennikami.

PRZEDMOWA

Ma ona charakter historyczny. Mickiewicz wyjasnil w niej sytuacje, w jakiej doszlo do uwiezienia mlodziezy wilenskiej. Rozpoczynal od tego, ze Polska od 50 lat rzadzona byla przez tyranow. Wspomnial o ludziacg, ktorzy mimo wszystko potrafili wiele zniesc. Zachowywali sie jak pierwsi chrzescijanie. Dzieje meczenstwa siegaly wielu pokolen i obejmowaly cala ziemie polska. Poeta zaznaczyl jednak, ze jego utwor ograniczy sie jedynie do "kilku drobnych rysow tego ogromnego obrazu" i obejmie rzady cara Aleksandra.
Okolo 1822 roku polityka wladcy zmienila sie w sposob drastyczny. Bardzo ograniczyla wolnosc ludzi. Polacy byli okrutnie przesladowani, glownie przez senatora Nowosilcowa. Zachowywal sie tak, jakby chcial zniszczyc caly nasz narod. Kraj stal sie jednym wielkim wiezieniem. Nowosilcow rozpoczal swoje przesladowania od gnebienia dzieci oraz mlodziezy. W ten sposob zamierzal pozbawic ja jakichkolwiek mysli o wlasnym narodzie, o wolnosci, patriotyzmie. Terenem jego dzialan bylo Wilno, wazny w tym czasie osrodek intelektualny na Litwie. Mickiewicz wspominal o towarzystwach, majacy charakter naukowy i patriotyczny, jakie dzialaly nielegalnie. Napisal tez o podstepnych metodach carskich urzednikow; o tym, ze mlodziez nie mogla bronic sie, bo najczesciej w ogole nie wiedziala o co ja posadzono.
Nowosilcow posiadal nieograniczona wladze. Byl oskarzycielem, sedzia i katem. Zlikwidowal kilka szkol na Litwie. Wydal rozkaz, by mlodziez uczaca sie w nich dotychczas nie mogla nigdzie indziej kontynuowac nauki. Zarzadzil by nie przyjmowano ich do pracy w urzedach. Z jego polecenia zaczeto studentow, a nawet nieletnich zsylac na Syberie.
W odniesieniu do tych wszystkich praktyk, na uwage zaslugiwalo zachowanie mlodziezy, ktore mialo cos tajemniczego, mistycznego. Swoja postawa wyroznial sie zwlaszcza Tomasz Zan - przyjaciel Mickiewicza, przywodca mlodziezy.
Mlodzi ludzie cechowali sie takimi wartosciami jak: solidarnosc, milosc do kraju, poswiecenie wlasnego zycia dla ojczyzny, ale i rezygnacja z religii.
W zakonczeniu przedmowy Mickiewicz zawarl aluzje do powstania listopadowego i napisal: "Czymze sa wszystkie owczesne okrucienstwa w porownaniu do tego, co narod polski obojetnie cierpi i na co Europa teraz obojetnie patrzy"
Mickiewicz napisal, ze jego utwor ma byc pamiatka dla narodu litewskiego. Zakonczyl biblijnymi slowami, ktore nawiazywaly do bezdusznosci Europy:
"Corki Jerozolimskie, nie placzcie nade mna, ale nad samymi soba"
Byly to slowa umeczonego Chrystusa, bardzo znamiennie i refleksyjne tutaj. Brzmialy jak wyrzut.




SCENA I WIEZIENNA

Rozgrywala sie w klasztorze ojcow Bazylianow, ktory Rosjanie zamienili na wiezienie. Scena przedstawiala wiezniow, ktorymi byla mlodziez ze szkol wilenskich. Sa tu pokazane glownie postacie realistyczne, m.in Jan Sobolewski, Tomasz Zan, Feliks Kolakowski, Zegota.
Wydarzenia dzialy sie w wieczor Wigilijny. Mlodziez zebrala sie w celi Konrada, zeby "glosno gadac i spiewac". W pewnej chwili pojawil sie nowy wiezien, ktory nie mial pojecia z jakiego powodu znalazl sie tutaj. Byl nim Zygota. Tomasz Zan wyjasnil mu, ze wszyscy trafili tu w podobny sposob. Zaproponowal, by chlopcy, ktorzy nie mieli jeszcze wlasnych rodzin, wzieli na siebie cala wine i odciazyli tym innych z zarzutow. Jako pierwszy zglosil sie Tomasz Zan.
Mlodziez starala sie bagatelizowac okrutne warunki wiezienne. Spiewala wesole, czesto zbyt frywolne piosenki, zartowala. Byly to jednak tylko pozory. Z rozmow, jakie prowadzono, mozna bylo dowiedziec sie jak bardzo Rosjanie znecali sie nad nimi, zarowno psychicznie jak i fizycznie. Chlopcy wspominali o tym, ze przesladowania rozpoczely sie na skutek przyjazdu senatora Nowosilcowa do Wilna. Od razu rozpoczely sie aresztowania. Atakowano ich zwlaszcza w nocy, kiedy ludzie spali jeszcze. Wowczas groza rewizji i aresztowan byla spotegowana. Wsrod ciszy nocnej Rosjanie walili kolbami karabinow do drzwi, krzyczeli na wystraszonych ludzi, ktorych wyciagali z lozek. Nikt nie czul sie bezpieczny.
Aresztowany mogl byc kazdy i tylko za to, ze byl Litwinem, czy Polakiem. Mogl zostac zabity, lub zeslany na Syberie. Ludzie nie mieli prawa do zadnej obrony. Zreszta rosyjscy urzednicy nikomu niczego wprost nie zarzucali. Wszystko dzialo sie w tajemniczych okolicznosciach. Zapadaly wyroki bez sadow, rozpraw, oskarzonych i swiadkow. Rosjanie w swojej bezkarnosci i cynizmie, nie silili sie na zachowanie pozorow przyzwoitosci. Nie przeprowadzali nawet fikcyjnych sledztw. Wiezniowie mowili:
"Bronic sie daremnie -
I sledztwo i sad caly toczy sie tajemnie.
Nikomu nie powiedza za co oskarzony"

Mlodziez zabierano z domow i zawozono do klasztorow, ktore zamieniano w wiezienia. Perfidia Rosjan byla tym wieksza, bo godzila w uczucia religijne. Cele klasztorne mialy grube i zimne mury. Wewnatrz pomieszczen panowala wilgoc. Tymczasem, mlodziez zabierano z domow, tylko w jednym ubraniu.
Mlodziezy nie mowiono nie tylko za co siedzi w wiezieniu, ale i jak dlugo musi odsiadywac swoja kare. Nie wiedziala ona rowniez ile czasu juz przebywa w areszcie, bo tracila orientacje, co do dnia, godziny, czy nawet miesiaca.
Rosjanie nie pozwalali na zadne kontakty z domem. Mlodziez traktowano jak wyjeta spod prawa. Wiezniowie nie orientowali sie w sytuacji kraju. Ich najblizsi nie mieli zadnych informacji na ich temat.
Wyjatkowa perfidia Rosjan przejawiala sie rowniez w stosowaniu prymitywnych i okrutnych cierpien fizycznych wobec zatrzymanych chlopcow. Najbardziej dotkliwie odczuwano to w czasie podawania jedzenia. Rosjanie z premedytacja dawali mlodziezy nieswieze i zatrute jedzenie. Wywolywalo to u nich niesamowite bolesci zoladka. Nie dostawali zadnych lekarstw.

Mimo dramatycznej i zdawaloby sie beznadziejnej sytuacji, mlodziez probowala nie tracic nadziei. Swoja bezsilnosc wobec wroga, ktory atakowal podstepnie, starala sie pokryc kpina, cynizmem i zwykla obojetnoscia albo pogarda dla wroga. Byla to rowniez pewna forma ucieczki od przygnebiajacej rzeczywistosci. Przykladem moze sluzyc postawa Zegoty, ktory mowil:

"Jednoglosnie decyduja braty
ze musze byc wesoly, chociaz serce peka
Feliks bedzie wesoly i bedzie piosenka
Nie dbam jaka spadnie kara
Zawsze ja, wierny poddany
Pracowac bede dla cara"

Najbardziej bolesne dla chlopcow bylo to, ze nie mogli zmierzyc sie z wrogiem w bezposredniej walce. Tymczasem, wladze carskie, nie wydajac wojny ani Polakom, ani Litwinom, potajemnie i podstepnie, niszczyc ich. Uzywajac sily i korzystajac z przewagi, zamykali w wiezieniach wszystkich, ktorych tylko podejrzewali o zle zamiary wobec Rosji.

Rosjanie prowadzili niemoralna gre. Mordowali wrogow podstepnie. Nie mieli cech rycerskich i nie dawali szans swoim przeciwnikom na smierc godna.
Mimo beznadziejnej sytuacji, nawet bardzo mali chlopcy i to w obliczu szczegolnego okrucienstwa wroga, potrafili zachowac postawe pelna dumy i odwagi. Znakomicie odzwierciedlalo to opowiadanie Jana Sobolewskiego, ktore uslyszeli wiezniowie w celi Bazylianow.


OPOWIADANIE SOBOLEWSKIEGO

Byl on jednym z wiezniow w klasztorze Bazylianow. Jak wszystkich, tak i jego prowadzono czesto na przesluchania, ktore odbywaly sie poza wiezieniem, w miescie. Podczas tych badan mlodziez byla torturowana. Nieludzkim biciem zmuszano ja do przyznawania siedo czegos o czym nie mieli zupelnie pojecia. Mimo to, chlopcy nawet wtedy zachowywali sie bardzo dzielnie.
Jan Sobolewski, po powrocie z takiego przesluchania, opowiedzial kolegom o zdarzeniu w miescie, ktore wstrzasnelo nim. Wiezienie, skad wprowadzono duza grupe mlodziezy, znajdowalo sie niedaleko kosciola. Mlodziez szykowano do wywiezienia na Syberie. W tym czasie w kosciele odbywalo sie nabozenstwo i wewnatrz znajdowalo sie duzo ludzi. Nagle wszyscy wyszli na ulice. W srodku pozostal tylko ksiadz z kielichem w reku i ministrant z dzwonkiem. Ludzie otoczyli wiezienie. Stali nieruchomo i milczeli. Od bram wiezienia az po plac stalo wojsko w dwoch rzedach, z bronia gotowa do strzalu. Byla rowniez orkiestra jak na wielkiej i waznej uroczystosci. Mogla kojarzyc sie z triumfem poteznej Rosji nad bezbronnymi i zakutymi w kajdany ... groznymi wrogami.
Oficerowie Rosyjscy byli jednak bezwzgledni i ironiczni. Probowali zachowac pozory, ale bylo to zwykle szyderstwo. Mickiewicz z ironia ukazal reakcje jednego z oficerow, ktory na skargi dziesiecioletniego chlopca podszedl do niego, podniosl lancuch, udajac ze sprawdza jego wage i odparl, ze wazy tyle ile okreslaja przepisy. Slowem, wszystko bylo w porzadku. Latwo sobie wyobrazic, jaki los czekal chlopca podczas dalekiej i ciezkiej podrozy na Syberie, skoro juz na miejscu ciazyly mu kajdany, niewspolmiernie w porownaniu z mala postacia dziecka, wymeczonego wiezieniem.

Nad takim wlasnie wrogiem odniosla zwyciestwo wielka i potezna Rosja. Scena, ukazana przez Mickiewicza, byla nie tylko bardzo wymowna, ale i gleboko wstrzasajaca.
Mlodziez zachowywala sie godnie i odwaznie.


Scena III

Do celi Konrada weszli: kapral, ksiadz Piotr i jeden z wiezniow. Konrad meczyl sie, rzucal, gniewal na kogos, przygryzal usta. Wiezien nazwal to jakas choroba. Kapral nie chcial jednak sluchac wieznia i kazal mu wyjsc. Sam natomiast zaczal mowic, ze poprzedniego dnia w celi dzialy sie dziwne rzeczy. Patrzyl nawet przez dziurke od klucza, ale nikomu o tym nie powiedzial. Potem pobiegl tylko do ksiedza Piotra, bo zaniepokoilo go zachowanie Konrada. Stwierdzil, ze jest z nim nie dobrze.
Tymczasem Konrad dalej majaczyl. Mowil o przepasci, o tym, ze wytrzyma nawet kilka tysiecy lat. Modlic sie nie zamierzal, bo twierdzil, ze to w niczym nie pomoze. Ksiadz poprosil kaprala, by wyszedl z celi i patrzyl czy nikt nie nadchodzi. Chcial jednoczesnie pozostac sam z wiezniem, ktory zdawal, ktory zdawal sie rozmawiac ze swoim kolega, Rollisonem i byl zdziwiony, ze i on znalazl sie tutaj. Domagal sie noza, bo chcial popelnic samobojstwo. Konradowi bylo zal kolegi. Pragnal wyzwolic go z meczarni i zabic wlasnym wzrokiem.
Konrad nagle poczul ze odchodzi do innej otchlani, wolal za soba Rollinsona. Ksiadz doszedl do wniosku, ze za Konrada przemawia jakis zly duch. ktory potrafi mowic wszystkimi jezykami (zapomnial o lacinie). Ksiadz zaczal odprawiac egzorcyzmy z nadzieja, ze duch pozostawi Konrada. Jednak duch byl bardzo pewny siebie i droczyl sie z Ksiedzem. Z poczatku Ksiadz nie sluchal go, tylko skupial sie na modlitwie, w koncu jednak, zaczal z nim rozmawiac. Zly duch powiedzial mu, ze w klasztorze Dominikanow juz czeka tam JEGO chlopak, ze lezy i zaraz umrze, ksiadz spytal czego mu trzeba, na to zly duch odpowiedzial - pierwszej komunii. Ksiadz postanowil wyjsc do umierajacego chlopaka, duch znikl a Konrad zaczal dochodzic do siebie. Ksiadz wyjasnil mu, zeby zaczal sie modlic i prosic o wybaczenie, bo bardzo zgrzeszyl. Sam Ksiedz Piotr prosil Boga o wybaczenie dla Konrada. Tlumaczyl, ze jest zbyt mlody by rozumiec Jego istnienie.


Scena IV

Akcja rozgrywala sie w sypialni w domku wiejskiego niedaleko Lwowa. (niebawem dokoncze)

Co po maturze?

Boisz sie matury z polskiego?